piątek, 13 marca 2015

OSCARS 2015 – Birdman (2014, reż. Alejandro González Iñárritu): najlepszy film z dużym sukcesem artystycznym


Dawno nie oglądałem tak szczerego i niesamowitego filmu. Przeszył mnie swoją formą i treścią na wylot przez ciało i duszę. Potrzebowałem obrazu, który będzie dla mnie dogłębnym spojrzeniem w psychikę postaci. Chciałem filmu, który pokaże prawdziwy, interesujący temat zrealizowany w niekonwencjonalny, nieschematyczny sposób, niejednokrotnie mieszając tragizm z humorem. Jestem zadowolony, ponieważ miałem okazję zobaczyć coś, co nie wpisuje się w przeciętną i komercyjną produkcję, w której nie ma miejsca na ryzyko, na odwagę, na eksperyment. Tam liczą się gusta i oczekiwania masowych widzów, w przeciwieństwie do Birdmana, gdzie postawiono na sukces artystyczno-filmowy. Lecz to właśnie ta produkcja otrzymała sporą liczę nagród, w tym została uznana za najlepszy film – statuetka Oscara najlepszego filmu według Akademii – na Oscarach 2015. Jestem przychylny tej decyzji i cieszy mnie to, że tego typu filmy (podobnie jak Ida) zdobywają uznanie filmowców i krytyków. Jest to moment, w którym ambitne i ważne projekty osiągają swój zasłużony i prawdziwy sukces.


Tragikomiczne perypetie aktora, który niegdyś zyskał sławę jako bohater serii hollywoodzkich filmów o komiksowym superbohaterze (birdmanie), a teraz próbuje wystawić na Broadwayu sztukę we własnej adaptacji i reżyserii, z sobą samym w roli głównej. Jeśli chce doprowadzić do premiery, musi stawić czoło licznym przeciwnościom losu i własnemu ego, odzyskać zaufanie bliskich, odbudować zrujnowaną karierę i odnaleźć siebie.



NIEZWYKŁOŚĆ

W Birdmanie w reżyserii Alejandra Gonzáleza Iñárritu pierwszą rzeczą, która zaskakuje, a jest widoczna najbardziej, to sposób kreacji świata za pomocą zdjęć, ujęć i montażu. Autorzy odeszli od tradycyjnego prowadzenia fabuły, tworzenia zdjęć na rzecz: po pierwsze, wprowadzenia perspektywy obserwatora. To jest tak, jakby dać kamerę duchowi i kazać mu nagrać to, co będzie najważniejsze dla przedstawienia historii. Kamera więc snuje kroki za bohaterami, wkracza pomiędzy nimi, rozgląda się po pokoju, kroczy z jednej części teatru do innej. I tutaj – po drugie. Efekt niesamowitej płynności akcji. Wspomniany wyżej obserwator posługje się jedną kamerą. To tak jakby nacisnąć przycisk rec na początku filmu i tak przez 2 godziny.  Nie ma więc tradycyjnego cięcia, nagłych zmian kadrów. Wszystko jest bardzo inteligentnie przemyślanie, do tego stopnia, że nawet jeżeli akcja przenosi się parę godzin później, to i tak w dalszym ciagu nie obserwujemy żadnej przerwy. To powoduje, że oglądając ten materiał czujemy się jakbyśmy zostali wprowadzeni do filmu na wzór prawdziwego życia, kiedy to tylko sen powoduje, że nie wiemy, co się dzieje w rzeczywistości.

TRAGIKOMEDIA

Drugą rzeczą jest warstwa fabularna. Michael Keaton to tytułowy bohater filmów o Spidermenie sprzed 25 lat. Co groteskowe w Birdmanie, aktor ten wcielił się w główną postać – Riggana Thomsona, który był dawniej gwiazdą filmową – fantazyjnym bohaterem Birdmanem, lecz teraz po wielu latach, kiedy jego kariera uszła w cień, poszukuje dla siebie sposobu, aby móc "znowu coś znaczyć". Tym razem nie są to rozwijające masową wyobraźnie ludzi filmy o super bohaterze, lecz sztuka na  nowojorskim brodwayu. Reżyser skupiając się na tej postaci w rozwinięty sposób przedstawia wewnętrzne dylematy tej postaci. Do realnego głosu dochodzi jego ego.  Ujęło mnie pokazanie tej postaci. Wiecznie zestresowany, czasami na granicy zapaści, walczący ze swoim "wewnętrznym głosem" Riggan to postać dramatyczna, która nie potrafi pogodzić się z utratą sławy i młodości.. To jego największy problem, który sprowadza go na granicę pomiędzy rzeczywistością a fantazją. Postać będąca w rozterce pomiędzy popularnością itp, a prawdziwymi celami sztuki. To genialne zagrana przez Keatona postać, w której aktor dokonuje poprzez tę rolę pewnego rozliczenia ze swoim dorobkiem filmowym.

Jako asystentka pracuje jego córka – Sam – która wróciła z odwyku. Ich relacje są skomplikowane, ponieważ jak mówił bohater – nie był dobrym ojcem. Jest jednak w momencie, w którym najbardziej zależy mu na sukcesie spektaklu. Ten przerywa mu na moment postać nowego aktora Mikego (Edward Norton). Ta wybuchowa i szczera do bólu postać obnaża po części iluzję głównego bohatera i wprowadza zamęt. W trakcie filmu jednak każda z postaci odgrywa ważną rolę i ma coś do powiedzenia. Mamy poczucie uczestniczenia w wewnętrznym życiu teatru, tym co jest po za sceną – to bardzo interesujące i bardzo prawdziwe.

OSCARS 2015

Szereg utalentowanych aktorów, świetny i głęboki scenariusz i sprawnie poprowadzona reżyseria – to właśnie film Birdman. Całość efektu docenią szczególnie ci, którzy znudzeni są już wydumanymi formułkami, schematyczną formą, nadętą "hollywodzkością", brakiem "pazura" i sporej dawki prawdy. To też film, który,gdzieś tam po cichu,krytykuje wartość celebryckiego życia. Zaletą jest również możliwość doznania chaosu, jaki panuje w teatrze. Sam bohater, który musi wyjść i grać, po za sceną nie daje rady. Nie ma idealnego świata, jest miejsce na konflikty, pomiędzy aktami chwila na szczere rozmowy.  Jest i  rozładowanie napięcia jakąś śmieszną kwestią czy dialogiem. Jedna przewrotna sytuacja z filmu z pewnością będzie nam do śmiechu. Polecam tym, którzy czegoś poszukują, zastanawiają się nad sensem życia, chcą spojrzeć na nie z perspektywy dawnego celebryty – osoby, która chce osiągnąć sukces, a pogrążona jest w problemach. No i dla tych, którzy mogą oczywiście ten film uznać za nudny i skrytykować ;) Mogą przekonać się, dlaczego ten film nagrodzony został w tym roku czterema Oscarami. Birdman jest na miarę prestiżowej nagrody! Bo o nim się nie zapomina.


Ocena:10/10


Warto być na bieżąco dzięki....

Warto zobaczyć również....

1 komentarz:

  1. "Birdman" czeka na mojej co raz to dłuższej liście filmów do obejrzenia. Nie mam pojęcia kiedy ja to wszystko nadrobię, ale w końcu muszę zacząć. ;)

    OdpowiedzUsuń