Dawno
nie oglądałem tak szczerego i niesamowitego filmu. Przeszył mnie swoją formą i
treścią na wylot przez ciało i duszę. Potrzebowałem obrazu, który będzie dla
mnie dogłębnym spojrzeniem w psychikę postaci. Chciałem filmu, który pokaże
prawdziwy, interesujący temat zrealizowany w niekonwencjonalny, nieschematyczny
sposób, niejednokrotnie mieszając tragizm z humorem. Jestem zadowolony, ponieważ
miałem okazję zobaczyć coś, co nie wpisuje się w przeciętną i komercyjną
produkcję, w której nie ma miejsca na ryzyko, na odwagę, na eksperyment. Tam
liczą się gusta i oczekiwania masowych widzów, w przeciwieństwie do Birdmana, gdzie postawiono na sukces
artystyczno-filmowy. Lecz to właśnie ta produkcja otrzymała sporą liczę nagród,
w tym została uznana za najlepszy film – statuetka Oscara najlepszego filmu według
Akademii – na Oscarach 2015. Jestem przychylny tej decyzji i cieszy mnie to, że
tego typu filmy (podobnie jak Ida)
zdobywają uznanie filmowców i krytyków. Jest to moment, w którym ambitne i
ważne projekty osiągają swój zasłużony i prawdziwy sukces.
Tragikomiczne
perypetie aktora, który niegdyś zyskał sławę jako bohater serii hollywoodzkich
filmów o komiksowym superbohaterze (birdmanie), a teraz próbuje wystawić na
Broadwayu sztukę we własnej adaptacji i reżyserii, z sobą samym w roli głównej.
Jeśli chce doprowadzić do premiery, musi stawić czoło licznym przeciwnościom
losu i własnemu ego, odzyskać zaufanie bliskich, odbudować zrujnowaną karierę i
odnaleźć siebie.
NIEZWYKŁOŚĆ
W
Birdmanie w reżyserii Alejandra Gonzáleza
Iñárritu pierwszą rzeczą, która zaskakuje, a jest widoczna najbardziej, to
sposób kreacji świata za pomocą zdjęć, ujęć i montażu. Autorzy odeszli od
tradycyjnego prowadzenia fabuły, tworzenia zdjęć na rzecz: po pierwsze,
wprowadzenia perspektywy obserwatora. To
jest tak, jakby dać kamerę duchowi i kazać mu nagrać to, co będzie
najważniejsze dla przedstawienia historii. Kamera więc snuje kroki za
bohaterami, wkracza pomiędzy nimi, rozgląda się po pokoju, kroczy z jednej części
teatru do innej. I tutaj – po drugie. Efekt niesamowitej płynności akcji. Wspomniany
wyżej obserwator posługje się jedną kamerą. To tak jakby nacisnąć przycisk rec na początku filmu i tak przez 2
godziny. Nie ma więc tradycyjnego
cięcia, nagłych zmian kadrów. Wszystko jest bardzo inteligentnie przemyślanie,
do tego stopnia, że nawet jeżeli akcja przenosi się parę godzin później, to i
tak w dalszym ciagu nie obserwujemy żadnej przerwy. To powoduje, że oglądając ten materiał czujemy się jakbyśmy zostali wprowadzeni
do filmu na wzór prawdziwego życia, kiedy to tylko sen powoduje, że nie wiemy,
co się dzieje w rzeczywistości.
TRAGIKOMEDIA
Drugą
rzeczą jest warstwa fabularna. Michael
Keaton to tytułowy bohater filmów o Spidermenie sprzed 25 lat. Co
groteskowe w Birdmanie, aktor ten
wcielił się w główną postać – Riggana Thomsona, który był dawniej gwiazdą
filmową – fantazyjnym bohaterem Birdmanem, lecz teraz po wielu latach, kiedy
jego kariera uszła w cień, poszukuje dla siebie sposobu, aby móc "znowu
coś znaczyć". Tym razem nie są to rozwijające masową wyobraźnie ludzi filmy
o super bohaterze, lecz sztuka na nowojorskim brodwayu. Reżyser skupiając się na
tej postaci w rozwinięty sposób przedstawia wewnętrzne dylematy tej postaci. Do realnego głosu dochodzi jego ego. Ujęło
mnie pokazanie tej postaci. Wiecznie zestresowany, czasami na granicy zapaści, walczący ze swoim
"wewnętrznym głosem" Riggan to postać dramatyczna, która nie potrafi
pogodzić się z utratą sławy i młodości.. To jego największy
problem, który sprowadza go na granicę pomiędzy rzeczywistością a fantazją. Postać będąca w rozterce pomiędzy
popularnością itp, a prawdziwymi celami sztuki. To genialne zagrana przez
Keatona postać, w której aktor dokonuje poprzez tę rolę pewnego rozliczenia ze
swoim dorobkiem filmowym.
Jako
asystentka pracuje jego córka – Sam – która wróciła z odwyku. Ich relacje są skomplikowane, ponieważ jak
mówił bohater – nie był dobrym ojcem. Jest jednak w momencie, w którym
najbardziej zależy mu na sukcesie spektaklu. Ten przerywa mu na moment postać nowego
aktora Mikego (Edward Norton). Ta wybuchowa i szczera do bólu postać obnaża po części
iluzję głównego bohatera i wprowadza zamęt. W trakcie filmu jednak każda z postaci odgrywa ważną rolę i ma coś do
powiedzenia. Mamy poczucie uczestniczenia w wewnętrznym życiu teatru, tym
co jest po za sceną – to bardzo interesujące i bardzo prawdziwe.
OSCARS 2015
Szereg
utalentowanych aktorów, świetny i głęboki scenariusz i sprawnie poprowadzona
reżyseria – to właśnie film Birdman.
Całość efektu docenią szczególnie ci, którzy znudzeni są już wydumanymi
formułkami, schematyczną formą, nadętą "hollywodzkością", brakiem
"pazura" i sporej dawki prawdy. To też film, który,gdzieś tam po
cichu,krytykuje wartość celebryckiego życia. Zaletą jest również możliwość doznania chaosu, jaki panuje w teatrze.
Sam bohater, który musi wyjść i grać, po za sceną nie daje rady. Nie ma
idealnego świata, jest miejsce na konflikty, pomiędzy aktami chwila na szczere
rozmowy. Jest i rozładowanie napięcia jakąś śmieszną kwestią
czy dialogiem. Jedna przewrotna sytuacja z filmu z pewnością będzie nam do
śmiechu. Polecam tym, którzy czegoś poszukują, zastanawiają się nad sensem
życia, chcą spojrzeć na nie z perspektywy dawnego celebryty – osoby, która chce
osiągnąć sukces, a pogrążona jest w problemach. No i dla tych, którzy mogą
oczywiście ten film uznać za nudny i skrytykować ;) Mogą przekonać się, dlaczego
ten film nagrodzony został w tym roku czterema Oscarami. Birdman jest na miarę prestiżowej nagrody! Bo o nim się nie zapomina.
Ocena:10/10
Warto być na bieżąco dzięki....
Warto zobaczyć również....
"Birdman" czeka na mojej co raz to dłuższej liście filmów do obejrzenia. Nie mam pojęcia kiedy ja to wszystko nadrobię, ale w końcu muszę zacząć. ;)
OdpowiedzUsuń