niedziela, 21 września 2014

MIASTO 44/Warsaw 44/ - recenzja filmu Jana Komasy (2014) - Miłość w czasach zagłady


Nieudane filmy polskiego kina... a jednak

To jest produkcja, która wprowadza istotną dla współczesnej polskiej kinematografii świeżość. Ostatnie lata polskiego kina pod względem wizualnym rozczarowywały. Mowa tutaj o filmach wojennych. Nierzadko przyczyną był niedobrze wykorzystany lub niski budżet, czego skutkiem była np: śmieszność i ograniczoność scen i planu. Zmiana takiego wizerunku wśród świadomości odbiorców jest trudna. W tym momencie, znajduje się wreszcie osoba, która przerywa złą passę – Jan Komasa swoim najnowszym filmem Miasto 44, który swoją premierę miał 19 września 2014 r. Film przygotowany jest z rozmachem, starannie dopracowany, o efektach i dekoracjach oddających realizm. Po za tym film dynamiczny, posiadający innowacyjne pomysły oraz porywającą fabułę. Dzięki temu wszystkiemu przeżyjemy chwile pełne emocji. Będziemy towarzyszami historii, która rozgrywała się 70 lat temu. Warto zwrócić uwagę, że historia mogłaby rozgrywać się w różnych miejscach, w których miała miejsce II wojna światowa, ale nie tylko. Ta historia opowiedziana w realiach wojny, mogłaby mieć miejsce i kiedyś, ale także i dziś...

 
Fabuła filmu


Co nieco podstawowych informacji. Film Miasto 44 to opowieść o młodych powstańcach Warszawy roku 1944, w szczególności dwojga zakochanych w sobie głównych bohaterów – Stefana (Józef Pawłowski) oraz Alicji "Biedronki" (Zofia Wichłacz). Stefan stracił ojca podczas działalności opozycyjnej. Nie chce on się w takową działalność angażować – obiecuje to matce, która po stracie męża popada w problemy psychologiczne - panicznie boi się straty bliskiej osoby. Ich rodzina składa się także z o wiele młodszego brata, któremu Stefan godnie zastępuje ojca. Zbliża się powstanie, a on, który nigdy dotąd nie działał w konspiracji ma do tego okazję . Staje więc przed wyzwaniem opuszczenia rodziny i wstawienia się w walczące szeregi. Tam ból koi uczucie do Alicji. Przypuszczano, że powstanie potrwa bardzo krótko. Przed nimi jednak długa i wycieńczając walka.

Inspiracje Komasy; Oryginalność filmu

Na  ekranie widoczna jest inspiracja reżysera filmami reżyserów takimi jak: Coppola, Polański czy Spielberg. Są to autorzy "wielkiego kina". Komasa chciał zaprezentować widzom taki polski film, który dzięki odpowiedniemu filmowemu językowi, będzie rozumiany przez szeroką publiczność na całym świecie. Bez cienia wątpliwości pogratulować możemy nagród za efekty specjalne oraz dźwięk, przyznane na 39. Festiwalu Filmów w Gdyni. Brawa należą się za precyzyjność, dynamikę i rozmach filmu. To sprawia, że jesteśmy towarzyszami historii bohaterów, możemy poczuć – zobaczyć i usłyszeć – ówczesną rzeczywistość. 

Reżyser  pokusił się o parę drobnych innowacji, dzięki którym ten film zyskuje jeszcze bardziej na nowoczesności. Zastosowanie techniki zwolnionego tempa czy stosowanie dynamicznych kadrów. Jako przykład: pocałunek na tle bombardowań i walk, scena seksu połączona z muzyką typu dupstep czy scena w kanałach, podczas której odczuć możemy atmosferę grozy.
Użyte zabiegi są bardzo interesujące, dodały filmowi oryginalności, ale także podkreśliły określone sceny i sytuacje. Po za tym przełamują typowe schematy tworzenia filmu, bo przecież w filmie tak naprawdę... można pozwolić sobie na wszystko.

Pod względem aktorskim do czynienia mamy przede wszystkim z młodym pokoleniem, nierzadko osób, których jest to pierwszy raz na dużym ekranie. Na uznanie zasługuje debiut 19 letniej Zofii Wichłacz, która za rolę "Biedronki" otrzymała nagrodę Złotych Lwów - najlepszej pierwszoplanowej roli kobiecej. Także Józef Pawłowski w roli głównej podołał swojemu zadaniu. Tak naprawdę żadna z ról nie była odegrana słabo i to kolejny atut tego filmu.  Miejmy nadzieję, zobaczyć ich w przyszłości. Ze znanych nam wcześniej, m.in.: Tomek Schuchardt (Jesteś Bogiem, W Imię..., Misja Afganistan), który udowadnia tutaj swój warsztat aktorski.

Patrząc na scenariusz, nietrudno określić go jako inspirowany hollywodzkimi historiami, a twórca filmu opowiedział, że historia ma swoje korzenie w takich dziełach jak Iliada Homera. Na pierwsze miejsce w fabule wysunięty został wątek miłosny, ponieważ film nie przedstawia tylko wątków historycznych, lecz także osobiste historie ludzi.

Jest dużo emocji. Oglądając tę produkcję, nie można być wobec niej obojętnym. 

Wstęp filmu jest dobry. Bardzo ładnie pokazana jest więź Stefana z rodziną. Szkoda, że później nieco gorzej wygląda to w kwestii wątku miłosnego. Tutaj mamy za dialogów bohaterów. Są oni za mało opisani. Zdecydowanie, poprzedni film reżysera, czyli Sala Samobójców, pod tym względem wypadł lepiej. 

Film jest MOCNY

Ten film nie jest dziełem na miarę np. Czasu Apokalipsy. Trudno tutaj o wyraźny i głęboki przekaz dotyczący człowieka i świata. Film wprawdzie chociaż na chwilę się do tego zbliża, podczas gdy usłyszeć możemy Dziwny jest ten świat Czesława Niemena. Ta piosenka w obliczu fabuły, staje się trochę symboliczna i wymowna. To genialne posunięcie reżysera i jeden z najlepszych momentów. Po za tym w tej tkliwej fabule, zadać możemy sobie pytania: Czy miłość pomiędzy dwojgiem ludzi przetrwa kataklizm i wojnę? A tak jeszcze po za tym, to ten film dostarczy mnóstwa emocji, a także rozrywki, w szczególności dla ulubieńców efektów i akcji. Film pozostawia w sobie różne emocje. W mojej bardzo osobistej opinii, być może nie pobije ulubionej przeze mnie Sali Samobójców, czyli pierwszego pełnometrażowego filmu fabularnego Komasy (warto zaznaczyć, ze tego młodego, 32 letniego reżysera, Miasto 44 jest drugim jego filmem) , ale z pewnością obejrzę ten film jeszcze raz, bo ten film jest "mocny"! Warto się zapoznać, obejrzeć, bo takiego filmu  być może długo się w Polsce nie nakręci... No... może jeśli Janek Komasa w przyszłości się oto postara. Ale o takiej tematyce – teraz – warto!

Ocena: 8/10
Reżyseria:5/5
Scenariusz:3/5

Obsada:4/5
Efekty:5/5
Scenografia i kostiumy:4/5
Muzyka:5/5

Źródła graficzne:
Plakat: film.onet.pl
Warszawa.gazeta.pl – Plan zdjęciowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz