sobota, 19 kwietnia 2014

Placebo - Placebo (1996) - recenzja debiutu - wzbudzający kontrowersje, młodość

DEBIUT PLACEBO – WZBUDZAJĄCY KONTROWERSJE MŁODOŚĆ, PORYWCZOŚĆ


W niedługim czasie od powstania Placebo w 1994 r., zespół wydał swój debiutancki album.  Wcześniej zostali zauważeni przez legendarną gwiazdę glam-rocka – Dawida Bowiego, u którego boku koncertowali. Placebo przyciągało ekstrawagancją i niejednoznacznością. Wokalista Brian Molko, kobiecą urodą, makijażem oraz wokalem wzbudzał zainteresowanie. Trudno było odpowiedzieć na pytanie, czy osoba na scenie, która stoi przy mikrofonie to mężczyzna czy kobieta. W dodatku teksty opowiadające o seksie, narkotykach, dziwnych i skomplikowanych relacjach były kontrowersyjnymi tematami. Czy na tyle, by wybić się i zostać gwiazdą?



Estetyka pierwszej płyty to proste, gitarowe granie, mające coś punk-rocka. Muzyka ma jednak w sobie pewną moc, taką moc bez której ona w ogóle nie ma duszy. Jest w niej dużo młodzieńczej energii. Gitary i emocjonalne teksty były receptą na sukces. Mamy więc piosenkę o młodzieńczej naturze miłości – Teenage Angst. Możemy usłyszeć o wewnętrznych przeżyciach młodzieńca w kontaktach z drugą osobą i jego porażkach. Dominują tematy porażek miłosnych, seksu, fascynacji nocnym i narkotycznym trybem życia. Wszystko podane w niebanalnej, ekscentrycznej oprawie.




Z pewnością tematy piosenek i członkowie zespołu, sprawiali, że o zespole było głośno. Często jednak media koncentrowały się przede wszystkim na ich preferencjach seksualnych, przebytych imprezach i stylu życia. Pierwsza płyta pod względem muzycznym nie była szczególnie wybitna. Była prosta, ale oryginalna, inna. Siła tkwiła w przekazie, w oryginalności, w odwadze prezentowania swojego kontrowersyjnego stylu oraz autentyczności prezentowanej muzyki. W mojej ocenie jest to płyta, którą Placebo mogło nagrać tylko raz. Dla starszych odbiorców może to być sentymentalna podróż do czasów młodości. Muzyka przepełniona jest nią. Jest prawdziwa i jak każda płyta Placebo jest pewnym "oczyszczeniem się" z własnych emocji i przeżyć. Ówcześnie autorzy mieli dopiero dwadzieścia parę lat. Chętnie korzystali z życia i dopiero zaczynali podchodzić do niego poważnie. Prostota, emocjonalność oraz ekscentryzm to wyznaczniki ich ówczesnego etapu. Dopiero następny album jest dziełem przemyślanym, bardziej spójnym oraz nieco dojrzalszym. Tam w Without you I`m nothing po wrzasku pierwszej płyty pozostaje melancholia. W każdym razie, Placebo pierwszą płytą odreagowało swój bunt młodości. Dla mnie, to przede wszystkim wspominana i szeroko komentowana młodzieńczość oraz ekscentryczność jest powodem, dla którego wracam do tego albumu. Przypomina mi pewne chwile, a już na pewno kojarzy mi się z wakacjami, bo przecież to one mają w sobie dużo wolności. Dla wszystkich pragnących wspomnianych przeżyć oraz czegoś innego, serdecznie polecam.

Najlepsze: Teenage Angst, Nancy Boy, I know.
Najsłabsze: Come Home, Bruise Pristine.

OCENA: 7,5/10
Wokal:4/5
Tekst:4,5/5
Kompozycja:3/5


1 komentarz:

  1. Placebo nie mają słabych piosenek! Wszystkie Mają piękny i głęboki tekst!

    OdpowiedzUsuń