Opowiem
wam o bajce, którą ostatnio obejrzałem, a właściwie to więcej niż bajka. Niezwykle
się cieszę, że miałem okazję obejrzeć tę produkcję. Nie śledzę tego, co się
dzieje w dziedzinie animacji, bajek... czy kina familijnego, tak więc
najzwyklej w świecie mógłbym ten film po prostu ominąć. Jak to się stało, że
jednak znalazłem się w kinie, w odpowiedniej sali podczas seansu Sekretów morza? Zadzwonił do mnie Karol
(Bzdurny Karton), zaprosił do kina, co mnie oczywiście ucieszyło. Przed seansem
dowiedziałem się o pięknej i naprawdę ciekawej animacji. Nie miałem jednak
kompletnie pojęcia, co mnie czeka. A
czekało na mnie wyjątkowe, pełne zachwytu, jedyne w swoim rodzaju przeżycie.
Coś, co nieczęsto się zdarza. Coś, czego nie sposób nie docenić. Wraz z początkiem
seansu, końcem tradycyjnych reklam, a rozpoczęciem się filmu rzucony zostałem w
mentalną, niejednoznaczną, pełną wrażliwości i niosącą mądrości podróż. Film
nie tylko dla dzieci, ale również dla dorosłych. Z dużym poleceniem do tego, by
rodzice kierowali swoje dzieci właśnie na ten film.
Dziewczynka o imieniu Sirsza obchodzi swoje 6 urodziny. Nic nie
wygląda tak, jakby chciała. Starszy brat jej dokucza, tata jest zatopiony w myślach,
a mamy nie ma z nimi od dawna. Na domiar złego przyjeżdża zrzędząca babcia, która
zamierza zabrać rodzeństwo do dużego miasta, które uważa za bardziej
odpowiednie miejsce dla nich do życia. Po nieudanym przyjęciu Sirsza podkrada
bratu muszlę, którą dostał kiedyś od mamy, i zaczyna na niej grać. Muzyka
prowadzi ją do skrzyni, w której znajduje niezwykły płaszcz. Sirsza rozpocznie
podróż, dzięki której zrozumie, kim jest i co stało się z ich mamą. W wędrówce
pomaga jej starszy brat, tajemnicze świetliki oraz pół ludzie, pół foki. Wspólna
podróż pomoże odkryć rodzeństwu łączącą ich więź i siłę, która tkwi w rodzinie.
[opis dystrybutora]